środa, 15 kwietnia 2009

Lasy i Rozlewiska




Ponad miesiąc trwała ciężka praca naszej grupy aktorskiej - przygotowująca nas do trudnej roli aktorskiej. Poswiecając własny prywatny czas, darlimy twarze na cały regulator, znosililmy trudy zwiazane z "wejciem w postać", przerysowywalimy samych siebie. Jaki tego rezultat ? W moim odczuciu,wyszlo genialnie.
W sumie po co ? No własnie:)
A chociażby po to, żeby w SL-u w teatrach działo się co więcej niż tylko "czytanie" z kartki, czy puszczanie słuchowisk na stream. Chociażby po to, by odbiorcy mogli ziewać z nudów, czy słuchać nas z zapartym tchem - a uwierzcie, że są tacy ^^

Na ostatnim przedstawieniu -zresztą mega pechowym piatkowym - "dopadli" nas giga crashe...Dzięki Blance jakos dalismy radę. To Ona walczyła za Nas - znikajacych aktorów - dzielnie jak lwica. Niestety, zrobił się totalny misz masz aktorski, emocja osiadła, a my spuscilismy z tonu. Tak, można się pokusić na stwierdzenie, ze odbębnilismy...bo motywacja spadła nam do poziomu zero.
Ważne jest to, że zagralimy... może nie dalimy z siebie wszystkiego, ale wciąż gralimy emocjami. Oczywicie, nie bylo glaskania nas po glowach przez Pania rezyserkie ;) [snif,snif] ale zdrowego walenia pala po zadkach tez nie bylo. Uznalismy wiec, ze po prostu - pooooszlo.
Odnosze wrazenie,że te emocje aktorskie już w nas weszly i sie rozgoscily, ze sa na stałe, teraz intonujemy jak w "Lasach..." rozmawiamy cytatami [nie cycatymi, a CYTATAMI;) ] ze sztuki.

No jednym słowem, wypsna z nas zrobiła się trupa aktorska. [czystej formy megalomania mi sie wyszla, wziela ]

I kto powiedział, że się nie da ?, że na to wszystko trzeba miec MAAAAASE kasy...i opłaconych ludzi, którzy zagrają?.
My Teatr Morfina po raz kolejny pokazujemy, że bez kasy i tylko z pasją, można zrobić cos niesamowitego.

I niech wylewają na nas pomyje, niech królowe fukają z zazdrosci... i tak wiemy, ze dla nas SL jest sztuką, dla nas Teatr jest życiem, a życie...to przecież teatr :)