czwartek, 14 stycznia 2010

Pożegnanie i zaproszenie do nowego projektu

Ponieważ zostałem pozbawiony możliwości pożegnania z członkami grupy i aktorskiej i dla publiczności Teatru, a wciąż pojawiają się kolejne pytania i o powody zamknięcia Teatru i grupy i o dalsze dzieje tego co w Morfinie się działo, pomimo zamknięcia tego bloga pozwolę sobie - jako współtwórca ostatnich kilkunastu miesięcy pracy Morfiny, na kilka słów wyjaśnienia.

Co do powodów zniknięcia Morfiny. Najogólniej można napisać, że była nią różnica zdań. Nienawidzę publicznego prania brudów więc pozwólcie, że z nikim nie będę na ten temat dyskutował.

Ślady starej Morfinki przykryła już mgła zapomnienia - nie ma żadnych gruzów, wszystko zostało pięknie i do czysta posprzątane. Ponieważ pozostało jednak kilka osób, które zdecydowały się działać dalej, w tym co w Morfinie było dla nas największą przyjemnością w ostatnim czasie - klubu Smelly Cat, przy aktywnej współpracy z Cytrynową Krainą mamy zamiar współtworzyć zupełnie nowy projekt. Jaki? To wkrótce się okaże. Ale obiecuję, że jeszcze nie raz was zaskoczymy pozytywnie.

W każdym razie już dziś zapraszamy was do Smelly Cat w którym zmieniło się niewiele, zapraszamy również do zapisywania się do nowej grupy (*Smelly Cat*) - wystarczy udać się do klubu - gdzie specjalny Inviter zaprosi was do uczestnictwa w nowej grupie - dzięki temu nie przegapicie naszych nowych projektów - a już niebawem nowe koncerty i spotkania. Muuuuusicie tam być z nami :)

Adamus Inglewood & Smelly Cat Team ;)

środa, 13 stycznia 2010

Historia Teatru Morfina - ostatnia kronika




Ponieważ kilka osób za punkt honoru postawiło sobie sfałszować historię miejsca, które w SL było dla mnie najważniejsze do tej pory, chociażby poprzez zamieszczanie w różnych miejscach zniekształconej historii naszych wspólnych prac – czyli Morfiny postanowiłem bez napinania się, obrzucania kogokolwiek błotem pokazać Wam Moją Morfinę. Historię, przyznaję subiektywną i widzianą moimi oczyma, i tworzoną ( między innymi) moim sercem. Wbrew temu co mówi się obecnie NIGDY nie byłem pracownikiem Teatru Morfina, nigdy nie byłem jedynie epizodem w jej istnieniu. Wręcz przeciwnie jestem dumny z faktu, że przez 17 miesięcy (od sierpnia 2008 do stycznia 2010) byłem WSPÓŁWŁAŚCICIELEM i WSPÓŁTWÓRCĄ nie tylko Teatru Morfina jak się mówi, ale całego projektu Morfiny. Jedyne czego nie współtworzyłem był Morphinne Club – niewiele mający wspólnego - poza nazwą - z dalszym kształtem projektu Teatr Morfina.
Przez cały czas funkcjonowania Morfiny przez projekt przewinęło się wiele osób z których każda wnosiła do Morfiny sporo siebie. Myślę, że warto to docenić.

Nie jest jednak moją intencją polemika, czy wdawanie się w jatki. Z faktami się nie dyskutuje, a w historii Morfiny - tylko fakty są przecież ważne, demagogia niczego tu nie wnosi.

Gdybym w mojej wędrówce po krainie pamięci kogoś ominął – proszę o sygnał. Dołożyłem wszelkich starań, aby tego nie zrobić – pamięć jednak jest ulotna... Niezależnie od osobistych animozji i niechęci, które towarzyszą mi dziś, uważam Morfinę również za swoje dziecko i nie dam się wykreślić z jej historii tak jak chcieliby niektórzy.


Ale po kolei. :)
Morfina powstała przed moim przybyciem do Second Life. Posiłkując się słowami Jantarki Balczo:
„Teatr @>-Morfina-<@ powstał w XI 2007 - powołany przeze mnie, najpierw jako @>-Morphinne Club-<@ by z czasem i przy wspólnych silach z F.Meili i Sz.Loona, przekształcić go w teatr - ten który znaliście.”.
Nigdy i nigdzie nie rościłem sobie praw ojca założyciela. Niewiele wiem o działalności klubu Morphinne, znam jedynie wspomnienia ludzi, którzy tam bywali i którzy byli nim zachwyceni. Mój pierwszy kontakt z Morfiną to był właśnie Teatr. Pierwszym spektaklem który powstał w Morfinie było „Ciupciać Królową” którego scenariusz powstał na podstawie opowiadania Rolanda Topora. Pamiętam moje zdziwienie kiedy usłyszałem że w pikselowym świecie jest Teatr i zachwyt kiedy mogłem wziąć udział w takim przedstawieniu.



W Teatrze w którym byłem działali wówczas poza Jantarką i Fluraliną także Szerewp Loon, Agnieszka Allstar, Irmina Letov, Simon Zukerman, Tanila Tachikawa. Niestety spektakl ten był jedynym wydarzeniem teatralnym w pierwszej Morfinie. Premierowe „Ciupcianie” odbyło się 26.06.2008 o godzinie 21.30 – zaledwie kilka dni przed moim pojawieniem się w Second Life – na szczęście udało mi się załapać na powtórkowy spektakl i miałem zaszczyt uczestniczyć w tym wydarzeniu.

Niestety krótko po tym w połowie lipca 2008 Teatr Morfina przestał istnieć. Z różnych powodów, został zmieciony z powierzchni ziemi i całe nasze życie przeniosło się do przyjemnego burdeliku o wdzięcznej nazwie Purple Light.

W połowie sierpnia 2008 powstał w głowach Jantarki, Fluraliny Meili, Aligatorka Furse i mojej zamysł odbudowania Teatru w nowym miejscu. Wynajęliśmy więc wyspę o wdzięcznej nazwie Azure Stingray i tam powstał nasz wspólny teatr. Moja duma sięgała zenitu ponieważ pomimo braku doświadczenia udało mi się zaprojektować i wspólnie z innymi zbudować budynek Teatru Morfina – jej serce – jak pisaliśmy wspólnie na naszym blogu. Morfinę otoczył nieco upiorny las, który złagodziło nieco i uromantyczniło, pojawienie się i zadomowienie w projekcie Liliki Arado, osoby, która tworzyła z nami Teatr i projekt Morfina przez wiele miesięcy.

Pierwszym spektaklem nad którym zaczęliśmy pracę była „Alicja” – pomysł na to przedstawienie narodził się ponoć wcześniej – jednak w zamyśle miała to być bajka. Podział prac był ustalony. Jantarka z werwą zabrała się za kreowanie niezwykłych kostiumów, Fluralina i Aligatorek tworzyli bajeczne dekoracje, mnie przypadło w udziale napisanie scenariusza. Jak olśnienie pojawiła się w mojej głowie myśl, aby Alicję z łagodnej bajki przenieść w psychodeliczną rzeczywistość umysłu chorego dziecka. Powstał dziwny pokręcony scenariusz – mocno dostosowany do realiów Second Life…



Do całości udało się mi dopasować psychodeliczną oprawę dźwiękową i zaczęliśmy działać :). Niestety historia Morfiny rzadko przypominała sielankę. Na tydzień przed premierą po wielkiej awanturze z Jantarką z Morfiny na ponad rok odeszła Fluralina (Znikający Kot w spektaklu), za nią podążył Aligatorek (Gąsienica). Mieliśmy tydzień do premiery i brak aktorów. Na szczęście choć zostaliśmy sami udało nam się uzupełnić skład – i to jak!!! Dołączyła do nas Beata Xue – niekwestionowana gwiazda naszego Teatru i Karol Braveheart. Poza Jantarką, wspomnianą dwójką aktorów i mną w spektaklu występowali również Simon Zukerman, Lilika Arado, Violet Polke i Marita Karu w różnych konfiguracjach. Alicja była chyba najczęściej granym spektaklem w historii Morfinki – z całą pewnością obejrzało go najwięcej osób... Gościnnie prezentowaliśmy nasz spektakl również w Centrum Polska gdzie na parę dni zagościł najpierw w styczniu 2009 budynek naszego Teatru, a potem przeniosła się tam cała Morfina. Na tym etapie – przez bardzo długi czas właścicieli i współtwórców Teatru było troje. Jantarka Balczo, Lilika Arado i ja. Nikt nie był szefem, ownerem, - wszystkie decyzje podejmowaliśmy wspólnie. Tworzyliśmy i pracowaliśmy ramię w ramię. To był dobry czas :).

W pierwszej Morfinie zainaugurowaliśmy również wieczorki z horrorem – spotykaliśmy się przy ognisku aby postraszyć się polską grozą – najciekawszym prezentowanym wówczas opowiadaniem był chyba Trupojad, który zmroził krew najtwardszym :). Z pierwszej Morfinki warto ocalić jeszcze od zapomnienia dwie rzeczy – Labirynt Fenixa – który cieszył się spora popularnością i w którym sam się często gubiłem :), oraz kostnicę – zaczątek naszej Morfinowej trupiarni, która tak pięknie „ożyła” później.

W tej Morfinie również udało nam się uzyskać licencję i rozpocząć prace nad spektaklem, który nigdy nie powstał – nad „Pif Paf jesteś trup”.
06.11.2008 powstał blog NASZEGO Teatru. W pierwszym wpisie, który stworzyłem dla Jantarki i na jej prośbę opisywałem Morfinę z której byliśmy najbardziej dumni...

Na początku roku 2009 kiedy Lindeni nałożyli rażące ograniczenia na OpenSpace, zrozumieliśmy, że byt Teatru w takim miejscu jest poważnie zagrożony. Pracowaliśmy właśnie nad sztuką w której występowało bagatela 11 osób, a dostęp do Morfiny miało mieć maksymalnie 20. Postanowiliśmy więc przenieść się w inne miejsce. Nieoczekiwanie z bardzo ciekawą propozycją wystąpili ownerzy Centrum Polska Blanca Carter i Mikalunh Razor, którzy zaproponowali nam współpracę, przy utrzymaniu całkowitej niezależności z CP. Wynajęliśmy kawałek działki w Centrum Polska i razem z Jantarką i Liliką rozpoczęliśmy odbudowę. Choć zmieniło się całe otoczenie – serce teatru czyli budynek pozostał wciąż ten sam. Labirynt przeniósł się do jego podziemi, a miejscem schadzek stała się Karczma, która stała się ulubionym miejscem Liliki i gościła często wielu miłych odwiedzaczy.

W CP kontynuowaliśmy nasze wieczorki z horrorem, wspólnie z Jantarką wpadliśmy również na pomysł wieczorków z ostrym erotykiem (czym zaszokowaliśmy chyba bardziej pruderyjne awatary). W Teatrze działo się niestety nieco mniej, choć praca była bardzo intensywna. Szybko okazało się, ze synchronizacja 11 osób przy trudnej sztuce jaką jest „Pif, Paf jesteś trup” to zadanie ponad nasze siły, dodatkowo różnice zdań sprawiły, że skład posypał się i nie dokończyliśmy tego projektu… Kiedy nieco zdruzgotani podnosiliśmy się po tej porażce wpadł mi do głowy pewien pomysł – zróbmy Kabaret :) Rzecz nie wymagająca wiele wysiłku, gotowe teksty Władysława Sikory, kilka scenografii, kostiumy i... Tak powstało przedstawienie walentynkowe 2009.



Tytuł spektaklu brzmiał „Miłość niejedno ma imię”, całość trwała około pół godziny i została zrealizowana w iście rekordowym tempie, aczkolwiek przyniosła nam sporo radości. Niestety, pamięć jak wspominałem jest ułomna i nie wszystko pamiętam, a na plakacie nie zachowały się nazwiska tych, którzy brali udział w tym spektaklu, pamiętam, ze oczywiście poza mną i Jantarką Balczo udział brali w nim również niezawodny Simon Zukerman, Karol Braveheart, Beata Xue oraz po raz pierwszy na deskach pojawiła się sama Blanca Carter, która rewelacyjnie rozbawiła publiczność podczas premiery sądząc że jest na próbie :)... Scenografie wykonała Jantarka, natomiast kostiumy szyliśmy wspólnie – choć najwięcej pracy włożyła w nie Lilika Arado.

Niestety przy okazji Kabaretu wyszła wyraźnie jedna poważna wada naszej obecności w Centrum Polska, ponieważ sim cieszył się bardzo dużą popularnością pojawiły się tam również jednostki próbujące zniszczyć naszą pracę i skutecznie zalagowały sima, tak że podczas premiery serwer nie wytrzymał i doszło do awarii…

Po Walentynkach przyszła pora na prawdziwe wyzwanie. Otrzymaliśmy bowiem propozycję, której nie mogliśmy się odmówić – oto trafił nam się reżyser z prawdziwego zdarzenia i sztuka, dzięki której choć troszkę mogliśmy uwiarygodnić słowo Teatr nawet w tym realistycznym znaczeniu. Mówię oczywiście o „Lasach i Rozlewiskach” w reżyserii Blanki Carter. Pani reżyser postawiła sobie za punkt honoru aby z tak nieokrzesanych amatorów bawiących się teatrem wydobyć prawdziwy potencjał sceniczny i... Chyba jej się to udało. Prace nad spektaklem trwały długo i były naprawdę bardzo intensywne, pamiętam, że zdarzały się próby na których płakaliśmy z bezsilności, kiedy po 6 godzin pracowaliśmy wciąż nad jednym zdaniem aby wydobyć z niego emocję która powstała w zamyśle reżysera.



To było nieziemsko trudne przedstawienie. Całość trwała 1,5 godziny, z antraktem w środku, specjalnie na potrzeby spektaklu, dzięki wizji Jantarki powstał niezwykły skybox w niezwykły sposób łączący widownię ze sceną. Na scenie pojawiło się nas czworo. Jantarka, Beata, Alika i ja. Do dziś mam poczucie, że dzięki pracy z Blancą to było najciekawsze, ale i najtrudniejsze spotkanie z prawdziwym Teatrem w historii Morfiny. Spektakl okazał się jednak być zbyt trudny dla Slowej publiczności – wymagający skupienia, bazujący głównie na dobrym tekście, psychodeliczny był bezlitosny dla wszystkich, którzy choć na chwilę rozproszyli się. Stres dla nas aktorów był tak ogromny, że na premierę zdecydowaliśmy się zaprosić jedynie nieliczną grupę wybranych awatarów tak aby w poczuciu bezpieczeństwa raz zagrać całość najlepiej jak potrafimy. Udało się. Dla mnie Lasy i Rozlewiska do dziś pozostają najlepszym dziełem które stworzyła Morfina pod względem aktorskim.

Morfina wytrzymała w Centrum Polska do końca maja. Niestety pokonał nas gwar i szum, który tam panował, wspólnie w trójkę (Lilika, Jantarka i ja) jako ownerzy projektu, ustaliliśmy, że potrzebujemy spokoju i ciszy i rozpoczęliśmy poszukiwania nowego miejsca dla naszego projektu. Pod koniec maja 2009 moje stopy po raz pierwszy dotknęły uroczego sima pod wdzięczną nazwą Sampa3, którego owner przesympatyczny Brazylijczyk zaproponował ciekawą cenę za połowę wyspy, oraz zadeklarował, że może zmienić nazwę całego sima na taką jaka będzie nam najbardziej odpowiadała. Nie mogliśmy odmówić. Tak powstała trzecia już nasza wspólna Morfina.

Pomysł na nową Morfinę był prosty i iście szatański. Chcieliśmy tym razem stworzyć zupełnie różne kontrastujące ze sobą krainy. Dolna Morfina ze swoim sielankowym klimatem, pięknym lasem i łąką przyciągała osoby o romantycznym uspokojeniu, w górnej gdzie stanął po raz trzeci nasz teatr walały się zwłoki, przelewała krew, a całości dopełniały wrzaski torturowanych kobiet i dzieci… Otwarcia dokonano 23.06.2009 po niemal miesiącu budowania. Nie ukrywam, że dla mnie największą frajdę stanowiła kreacja górnej Morfiny, gdzie mogłem wyżyć się na swoich horrorowych instynktach. Pracowaliśmy jednak jak zwykle wspólnie i każdy z naszej trójki miał spory wkład w całościowy obraz Morfiny. Niestety Teatr nieco podupadł i jakoś brakowało nam werwy na nowe projekty… Oczywiście prowadziliśmy to co lubiliśmy czyli wieczorki literackie, Aelle Questi pamiętająca jeszcze czasy Morphinne Club, która dołączyła do naszego zespołu, próbowała zintegrować jakoś społeczność odwiedzającą Morfinkę organizując kalambury i wieczorki w gazebo, ale...

Sytuację odmieniło tak na dobrą sprawę pojawienie się w naszym zespole Jacka Shorta. Jego wielki zapał i niezwykły talent sprawiły, że na nowo naładowaliśmy akumulatory. Najpierw na deskach Morfiny pojawiła się nasza ulubiona Dżumalia Dżekson.



Spektakl był już znany z wcześniejszej premiery w PC, jednak do dziś ze wzruszeniem i łezką w oku wspominam perypetie wiecznie pechowej kobiety w którą wcielił się Jacek.

W miedzy czasie wydarzyły się dwie ważne dla Morfinki rzeczy. Z projektu odeszła Lilika Arado i we dwójkę z Jantarką zostaliśmy jedynymi właścicielami całego projektu. Po drugie pewnego dnia zabłądzili do nas Lakua Ariaga i Pupito Abrahams, duet tworzący w SL zespół Engrama – zachwyceni Teatrem zapytali czy mogliby tu zagrać koncert. Oczywiście ochoczo zgodziliśmy się na to i 4 sierpnia na deskach Morfiny pojawiła się muzyka… Chyba właśnie wtedy pojawiła się w mojej głowie myśl, ze to jest to co jeszcze chciałbym robić w Second Life - cieszyć ludzi muzyką na żywo. Od początku mojej obecności w Sl marzyłem bowiem o klubie bluesowym. Po krótkiej naradzie z Jantarką, bowiem tak ważne decyzje podejmowaliśmy zawsze wspólnie, przystąpiłem do działania i po dwóch tygodniach budowy stał przede mną wymarzony klub… Na szczęście pojawiła się w nim również szybko Aelle Questi, która znalazła sposób na ściągnięcie do nas muzyków ze świata i 13.08.2009 koncertem muzyka o wdzięcznym nazwisku Obeloinkment Wrigglesworth (ktoś to wymówi?!?) zainaugurowaliśmy działalność Smelly Cat. Na deskach tego klubu za czasów istnienia Morfiny stanęło kilkunastu wykonawców, za każdym razem przyciągając tłumy publiczności. Z radością mogę powiedzieć, że choć w pewnym okresie Smelly zdominował działalność Morfiny – ponieważ był jej nierozerwalną częścią był jednym z jej najbardziej udanych elementów. Największym odkryciem Smelly była z pewnością wpierw JoAnn Diavolo, a później Janusz Zapatero - nasze dwie polskie gwiazdy, których występy przyciągają niezmiennie najwięcej polskiej publiki przed monitory... Ale wróćmy do sedna czyli do Teatru :)

Po koncercie Engramy pojawił się jeszcze jeden ciekawy pomysł – galeria sztuki. Zaczęło się niewinnie wystawą fotografii hiszpańskiej artystki Lakui Ariagi, którą otworzyliśmy 05.08.2000, później zdecydowaliśmy się kontynuować działalność i na dole tuż obok klubu Smelly Cat stanęła Galeria Morfina – kolejny element projektu Morfina nie mający wiele wspólnego z Teatrem, ale bardzo dla Morfiny jako miejsca realizowania pasji ludzi ważny. Pojawiły się tam prace Natalii Blister a później Mirosława Sołtysa. Jako przeciwwaga dla wyraźnie bluesowego Smelly Cat pojawiły się na krótko dwa inne projekty – stworzony głównie przez Natalię Blister klub Stodoła (który nie zdążył na dobre zaistnieć) i wykreowana przez Jantarkę i Vanilię Pralnia – klub tylko dla kobiet. W Morfinie w tym okresie pracowało wiele osób, które tu właśnie zatrzymały się i znalazły swoje miejsce na ziemi – nie zmieniło się jednak jedno. Do samego końca Morfiny to Jantarka i ja byliśmy jej właścicielami i wspólnie z naszym sponsorem, który chciał pozostać anonimowy utrzymywaliśmy istnienie naszego projektu.

W mojej głowie od dłuższego czasu istniał pomysł mrocznego przedstawienia. Dzięki obecności w projekcie Jacka Shorta udało mi się go zrealizować niemalże dokładnie tak jak to sobie zamierzyłem. Monodram "Trumna", którego byłem autorem i głównym aktorem ujrzał światło dzienne (lub nocne) 31 października w Halloween roku 2009.



Była to mała rewolucja w naszym teatrze, ponieważ idąc wzorem Jackowych projektów zdecydowaliśmy się całość nagrać i udźwiękowić co uwolniło nas od typowych bolączek Second Life, crashy, lagów, urwanego voice. Udało się, aż nadto dobrze, choć kiedy dziś słucham Trumny widzę ile rzeczy mogłem zrobić lepiej :). Autorką scenografii była Jantarka, udźwiękowił całość Jacek Short – głosy naszej trójki pojawiają się również w nagraniu spektaklu.

Po sukcesie Trumny Jacek nie zasypiał gruszek w popiele. Prawdziwy wulkan energii i pomysłów miał plany na wiele, wiele spektakli, ale z powodów osobistych musiał je odsunąć na plan dalszy. Zamiast tego w listopadzie udało nam się do Morfiny zaprosić pewną małą dziewczynkę która wymachując koszyczkiem do łez doprowadziła naszą publikę. Czerwony Kapturek był tylko małym teatralnym epizodem – jednak do dziś jest ciepło wspominany przez wszystkich.



Jedynym w pełni autorskim projektem Jacka zrealizowanym pod skrzydłami Morfiny było „Za ścianą” – mroczna opowieść o człowieku, który zamordował własne dziecko. Premiera miała miejsce 26.11.2009 – sztuka była monodramem i wywołała wiele emocji w publiczności. Jacek sam stworzył kostium a przy scenografii pracowałem wraz z Vanilią i Jantarką.



Niestety „Za ścianą” było ostatnim projektem, który udało nam się wspólnie zrealizować w Teatrze Morfina.

W listopadzie udało nam się po likwidacji Wyspy Play zaprosić do współudziału w projekcie Cytrynkę Matovą – która zachowując pełną niezależność repertuarową i budowlaną przeniosła swoję Cytrynową Krainę właśnie do Morfiny. Do Smelly Cat zawitały pierwszoczwartkowe spotkania z Mechaniczną Cytryną, a w soboty zaczęliśmy spotykać się podczas Cytrynowych audycji radiowych.

Atmosfera w zespole zaczęła gęstnieć pod koniec listopada. Na dobrą sprawą jedynym projektem działającym w Morfinie w grudniu i styczniu był Smelly Cat. Morfina zbudowana była na emocjach – kiedy emocje wygasły, zmieniły się, straciła rację bytu.
Ostatnim projektem sygnowanym mianem naszej Morfiny, choć prowadzonym już w bardzo już napiętej atmosferze był wielki finał WOŚP 10.01.2010. Na wielkiej scenie bawił się cały polski świat SL – a dla mnie osobiście było to ukoronowanie działalności naszej Morfiny.

11.01.2010 Nasza Morfina, zarówno jako Teatr jak i jako projekt, przestała istnieć.

Zdaję sobie sprawę, z tego, że nie da się w paru słowach opisać całej historii. Wielu rzeczy nie chcę przywoływać publicznie ponieważ mierzi mnie publiczne pranie brudów - historie konfliktów i wojenek powinny pozostać tajemnicą alkowy. Jeśli kogoś pominąłem lub przekręciłem - przepraszam - chętnie skoryguję istotne dla MORFINY FAKTY, o których mi przypomnicie w komentarzach.

Dziękuję wszystkim, z którymi i dzięki którym miałem okazję przeżyć największą w SL przygodę. Jantarce, Aelle, Lilice, Fluralinie, Aligatorkowi, Blance, Beacie, Simonowi, Jackowi, Cytrynce, Stokrotce, JoAnn,Januszowi, Talibkowi i wszystkim innym niewymienionym, tym dzięki którym było mi w Sl tak dobrze. Niezależnie od tego co teraz nas dzieli to był dobry czas. :)

Podsumowując – jestem przekonany, że w ciągu 17 miesięcy, kiedy miałem zaszczyt współtworzyć Morfinę osiągnęła ona najwięcej w swojej historii. Nigdy wcześniej Teatr Morfina nie działał z takim rozmachem i nie zrobił tylu ciekawych projektów. Nie mam zamiaru i nigdy tego nie robiłem – przypisywać sobie wszystkich zasług w Morfinie. Na sukces całego NASZEGO projektu pracowało wiele osób – przede wszystkim Jantarka Balczo, która była założycielką Morfiny i której pomogłem wychować to dziecko. Faktem jednak jest, że sama nie osiągnęłaby tego wszystkiego i wykreślanie kogokolwiek z historii Morfiny z którym mamy do czynienia w ostatnim okresie – próby negowania tego co było, czy podważanie wkładu pracy w funkcjonowanie całego projektu Morfiny jest żenująco smutne. Jestem dumny, z tego, że w ciągu tych 17 miesięcy jako jedyna osoba poza Jantarką brałem udział we WSZYSTKICH działaniach projektu Morfina. Nie jako pracownik. Ale jako twórca i właściciel.

Sprawiło mi to dużo frajdy i myślę, że właśnie te czyny o których pisałem, nie czyjeś słowa najlepiej oddają pierwszy etap mojego Slowego istnienia.
Wbrew temu co się mówi nie byłem również wyłącznie częścią Teatru Morfina. Smelly Cat, Galeria, czy nawet wieczorki literackie i budowanie landów nie były związane z Teatrem Morfina, a stanowiły część projektu Morfiny, nad którym wspólnie pracowaliśmy.

W dniu 11.01.2010 definitywnie zakończył się w moim życiu rozdział pod tytułem Morfina. Proszę od tej daty nie identyfikować mnie w żaden sposób z Morfiną w jakiejkolwiek postaci. Nie muszę się podpinać pod cudzą pracę, ponieważ jak wykazałem powyżej to co zamierzam w chwili obecnej robić to z dużym stopniu moje dzieło i moja praca. Nikomu niczego nie odbieram, ale również sobie nie pozwolę wydrzeć niczego.

I tyle. Wiem, że długo, ale w obliczu wciąż pojawiających się w różnych miejscach bzdur na temat Morfiny i rób udowodnienia, że nie było mnie tam w ogóle, lub, że w projekcie były osoby których tam nie było ciężko milczeć. :) Na szczęście Morfinę przykrył już kurz niepamięci. I tak powinno pozostać.

poniedziałek, 11 stycznia 2010

Pożegnanie z Teatrem Morfina

Kochani...

Przez ostatnie półtorej roku Morfina cieszyła Was swoimi projektami. Udało nam się w tym czasie zrealizować wiele rzeczy, które mam nadzieję z przyjemnością obserwowaliście i w których z jeszcze większą radością uczestniczyliście wraz z nami.

Wspólnie zagraliśmy kilka spektakli, mniej lub bardziej doskonałych - począwszy od bajkowej wizji mrocznej Alicji w Krainie Czarów, poprzez całkiem poważne Lasy i Rozlewiska, kabaretowe spektakle walentynkowe, aż po ostatnie mroczne wizje Trumny i Za drzwiami. Spędziliśmy wiele godzin na czytaniu opowiadań grozy i ostrych, dusznych erotyków. Bawiliśmy się wspólnie w klubie Smelly Cat podczas wielu koncertów na żywo, a wreszcie zaledwie wczoraj udało nam się z powodzeniem wspólnymi siłami ludzi z całego polskiego Second Life zorganizować cudowny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej pomocy.

Dziękuję wszystkim, którzy kiedykolwiek i w jakikolwiek sposób pracowali w Morfinie. Mam nadzieję, że wasza praca przysporzyła Wam wiele radości i rozwinęła Was w waszych poszukiwaniach twórczych. Dziękuję.

Nie byłoby tego wszystkiego gdyby nie Wy - wierni widzowie i uczestnicy naszych Morfinowych przygód. Dziękuje Wam, również za to z całego serca. Dobrze, że byliście. Naprawdę dobrze.

Nic nie trwa jednak wiecznie.
Morfina dziś przestała istnieć. Został zamknięty nasz land, zlikwidowane grupy Teatru. To jak ostatni gong w tym akcie naszego teatralnego, pikselowego życia.

Do zobaczenia gdzieś tam, na pokręconych ścieżkach świata Second Life.

Adamus Inglewood

P.S.: Postanowiłem uśpić, ale zachować tego bloga, ponieważ historia Morfiny to według mnie ważny kawałek historii polskiego Second Life.