czwartek, 6 listopada 2008

Witamy w Teatrze...

Jantarka siedziała nieruchomo, z zastygłym na twarzy uśmiechem podziwiając dzieło stworzenia. Głowę wspartą na ramieniu Adamusa przechyliła tak aby lepiej widzieć z góry wolno sączącą się z obciętej głowy krew.
Jej wzrok przebijając się przez mrok wychwytywał z oddali tak znajome i bliskie koszmary wirtualnej rzeczywistości. Wisielec na pobliskiej szubienicy beztrosko wskazywał drogę pierwszym odważnym przybyszom, którzy nie przelękli się mrocznych głosów dobiegających zza bramy naszego królestwa.
„O naiwni!” – pomyślała – „Nie wiedzą co czynią, odtąd już nic przecież nie będzie takie samo”. Spojrzała na zachód gdzie dostrzegła ogień wydobywający się z mroku krematoryjnego pieca, obok którego na stole sekcyjnym spoczywały nieco już nieświeże zwłoki, istniejące już tylko po to aby za chwilę podzielić los innych nieszczęśników – wpierw lądując w olbrzymiej lodówce, a następnie podsycając ogień. Wieczny ogień.
W blasku ukrytego w cieniu gór ogniska ukazały się powoli dwie znajome sylwetki To Fluralina i Aligatorek po ukończonej pracy z lubością cieszyli się swoją cichą obecnością. Tuż obok Lilika pieczołowicie poprawiała poduszki w uroczym zakątku dla zakochanych. Na twarzy Jantarki pojawił się czuły uśmiech… „Kochani bez Was nie byłoby niczego” – pomyślała. Kątem oka zauważyła że Adamus również uśmiecha się patrząc w stronę pozostałych gospodarzy tego miejsca.Z wiszącego nieopodal na drzewie worka wydobył się cichy jęk…„Pewnie muchy nie dają mu spokoju” przemknęło przez myśl Jantarki. Na samym dole w olbrzymiej kałuży krwi spoczywały nabite na pal ciała tych,którzy odważyli się wejść tu bez wiedzy gospodarzy. „Jeszcze chwila i trzeba będzie ich pochować, zapaszek nas wykończy” – Janeczka z czułością
spojrzała na stary cmentarny parkan za którym para szkieletów wciąż podawała sobie czarną różę. „To miłość…”
Dłoń Jantarki niepostrzeżenie przesunęła się w stronę dłoni Adamusa i przez chwilę opuszki ich palców dotykały się lekko, aby po chwili całe dłonie spleść w mocnym pewnym uścisku.
„Popatrz” – zachrypnięty głos Adama wyrwał ją z błogiej kontemplacji. Spojrzała w kierunku który jej wskazał nieznacznym ruchem głowy, a jej oczom ukazał się widok zapierający dech w piersiach. Ogromny stary budynek, mrocznie skąpany w świetle purpurowego księżyca. Centrum naszego małego świata. „To nasze serce” – wyszeptał z dumą – „To Morfina!” Oczy Jantarki zapłonęły mrocznym blaskiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz